sobota, 29 sierpnia 2020

Peeling do ciała w olejku Monoï de Tahiti - Yves Rocher

W tym roku z powodu epidemii dość późno zajrzałam do jakiekolwiek galerii handlowej. Większość zakupów kosmetycznych zamawiałam w La-Le lub w Starej mydlarni. 

Do Yves Rocher zajrzałam dopiero końcem lipca i ze zdumieniem odkryłam, że moja ulubiona letnia seria kosmetyków tej firmy uległa rozszerzeniu. Od razu kupiłam sobie 3 kolejne kosmetyki z serii z mocnym postanowieniem żeby zużyć przed zimną ponieważ to zdecydowanie letnia seria. 

Peeling jak zresztą wszystkie kosmetyki z serii pachnie wręcz obłędnie. Na skórze rozprowadza się go lekko i przyjemnie. Ma oleistą konsystencję i podczas masowania nim skóry tworzy się delikatna biała emulsja, którą łatwo spłukać. Peeling nie wysusza skóry, po jego użyciu czuć lekkie nawilżenie. 

Co interesujące drobinki peelingujące to łupinki orzecha kokosowego. Producent zaręcza, że 97% składników peelingu jest pochodzenia naturalnego a samo opakowanie jest zrobione w 100% z recyklingowanego plastiku. 

Zaleca się używać go 2 razy w tygodniu, ale ja nie umiem się powstrzymać i używam zazwyczaj co drugi dzień. 

składniki: 

Inne kosmetyki z serii Monoï de Tahiti:

sobota, 22 sierpnia 2020

Volume Million Lashes - L'Oreal

Tusz do rzęs Volume Million Lashes dostałam w prezencie, za co jak zawsze dziękuję! Uwielbiam testować nowe kosmetyki i zawsze jestem szczęśliwa jak mam coś nowego do przetestowania.
Tusz otwarłam chyba w nie najlepszym momencie, bo zaraz po skończeniu tuszu do rzęs Hypnôse Hypnôse z Lancôme. I w tym porównaniu tusz z L'Oreala wyszedł na tyle słabo, że nie byłam w stanie się do niego przyzwyczaić. 
Najgorsza była szczoteczka. Miałam wrażenie, że mi coś paskudnie chropowatego jeździ po rzęsach. Do tego tusz mi się odbijał (długo zasychał) i łatwo rozmazywał. 
Przekazałam w dobre ręce i wróciłam do testowania kolejnego tuszu do rzęs z Lancôme. Mam nadzieję, że komuś ten tusz dobrze posłuży! 

sobota, 15 sierpnia 2020

Maska do twarzy peel-off usuwająca zaskórniki i oczyszczająca pory - PILATEN

Maseczkę Pilaten pożyczyła mi koleżanka (za co stokrotne dzięki). Wypróbowałam i zapragnęłam ją mieć wśród swoich kosmetycznych skarbów. Ponieważ zapasy maseczek ostatnio mi się pokończyły, bez wyrzutów sumienia mogę sobie pozwolić na nowe. 
Maseczkę dedykowana jest głównie strefie "T", można ją jednak spokojnie nałożyć na całą twarz. Jest dość gęsta, czarna jak smoła i właściwie bezzapachowa. Nakłada się ją na twarz stosunkowo łatwo, jednak jak zazwyczaj bywa z maseczkami tego typu, lekko się ciągnie i klei.

Po całkowitym zaschnięciu, ściąga się ją całkiem dobrze, ładnie odchodzi od skóry, która po użyciu maseczki jest oczyszczona a pory zmniejszone. Skóra nie jest jednak nadmiernie wysuszona co uznaje za dodatkowy plus. 

To najlepsza maseczka peel off jaką kiedykolwiek miałam. Sprawdza się genialnie oczyszczając skórę nosa lub brody. 
Skład: Water, Polyvinyl alcohol, Glycerin, Propylene glycol, Collagen, Hamamelis virginiana extract, Portulaca oleracea extract, Bamboo charcoal, Dmdm hydantoin, Methylparaben, Ci 77266, Parfum

sobota, 8 sierpnia 2020

Krem śliwkowo-różany z koenzymem Q10 - La-Le

Pozostajemy wciąż w temacie kosmetyków La-Le. Kilka dni temu skończyłam słoiczek kremu śliwkowo-różanego. 
Pierwsze wrażenie to zapach. Ładny, różany, chociaż dla mnie ciut zbyt intensywny. Krem jest przeznaczony dla cery dojrzałej i wymagającej dodatkowego nawilżenia i natłuszczenia. Raz na jakiś czas można takie kremy używać również nie mając jeszcze skóry dojrzałej. Byle nie za często. 

Krem przyjemnie się rozsmarowuje, jednak wchłaniał mi się nieco dłużej niż kremy które poprzednio używałam. Dość mocno natłuszcza i dobrze nawilża. Wydaje mi się jednak, że byłby odpowiedniejszy w sezonie jesienno-zimowym niż letnim. 

Skład: Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil, Rosa damascena floral water, Prunus Domestica Seed Oil, Musk Rose (Rosa moschata)Seed Oil, Biobase, Ubiquinone, Bio preservative, Parfum

Inne opisywane przeze mnie kosmetyki z La-Le:

sobota, 1 sierpnia 2020

Olejek do ciała ze złotym pyłem - La-Le

Mamy środek wakacji, słoneczne dni i opaleniznę. A na opaleniźnie pięknie prezentuje się olejek ze złotym pyłem. Uwielbiam takie olejki latem, po których skóra pięknie się mieni a opalenizna jest delikatnie podkreślona. W zeszłym roku zachwycałam się rozświetlającym suchym olejkiem z Yves Rocher a dwa lata temu olejkiem Nuxa

W tym roku na fali jest La-le, chociaż używam nadal dwóch poprzednich. Olejek z La-Le nie jest suchym olejkiem a więc wchłania się dłużej, jednak nie jest to uciążliwe. Po prostu skóra jest natłuszczona i odżywiona. 

Jak wszystkie testowane dotychczas przeze mnie olejki, ten z La-Le również ma dość intensywny zapach, który z dużym prawdopodobieństwem będzie się gryzł z perfumami. Jednak latem, szczególnie przy upałach rezygnacja z perfum nie jest dla mnie trudna a zapach tego olejku chociaż intensywny, bardzo mi się podoba. Jeśli ktoś jest jednak bardziej wrażliwy na zapachy, lub mówiąc potocznie zapach mu nie "siądzie" to nie da rady używać tego produktu. 

Wszystkich lubiących błyskotki zachęcam do kupienia tego olejku póki jeszcze trwa lato i można się nim nacieszyć! Ja go uwielbiam!
sklad: Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Linum Usitatissimum Seed Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Macadamia, Ternifolia Seed Oil, Silica Mica, Titanium Dioxide, Citrus Aurantum Dulcis Peel Oil, Parfum, Linalool

Inne opisywane przez mnie kosmetyki z La-Le:
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...