Szampon i odżywka Nanosilver & Green caviar - Raypath

Firmę Raypath znam od przynajmniej dziewiętnastu lat. Wtedy dostałam w prezencie czyściki, które wymieniłam na nowe dopiero w zeszłym roku. Używałam ich jak widać wiele lat i byłam wielką fanką. Wraz z wymianą czyścików przyszła pora też na kosmetyki z Raypath. 

Musze przyznać, że nie wiedziałam, że firma robi też kosmetyki naturalne. Było to wielkie zaskoczenie ale i chęć wypróbowania tych cudów. Zaczęłam od mydełka, którego wciąż używam. Następnie przyszła pora na szampon i odżywkę, którą dostałam w prezencie. 

Trzeba przyznać, że kosmetyki wyglądają bardzo luksusowo. Moje już były trochę "zmiętoszone" od używania, ale jednak nadal ładnie prezentowały się na półce w łazience. 

Zestaw składa się z szamponu oraz odżywki do spłukiwania. Oba kosmetyki mają dość intensywny (wg mnie cynamonowy) zapach. Mimo że lubię cynamon, zapach był dla mnie drażniący i za długo utrzymywał się na włosach. 

Kosmetyki zawierają kawior z alg morskich i nanosrebro. Są przeznaczone dla włosów normalnych. Może w tym tkwił problem, że mi te kosmetyki w ogóle nie podeszły. Próbowałam używać ich razem a także osobno z innymi kosmetykami. I żadne zestawienie nie było dla mnie zadowalające. Moje włosy są farbowane a do tego silnie przetłuszczające się. Po użyciu szamponu miałam wrażenie, że nie dość że nie są czyste to jakby na całej długości pokryte były łojem. No więc niestety. Cały zestaw trafił w dobre ręce i służy podobno dobrze. 

Aktywne składniki odżywki:

Aktywne składniki szamponu:

Skład odżywki:

Skład szamponu:

Serum wygładzające z kompleksem anti-aging 5% - Miya

Serum wygładzające z Miya poleciła mi siostra. Dała nawet wypróbowywać przez kilka dni. Tak więc kupiłam dla siebie. Spodobało mi się to serum. 

Serum ma bardzo lekką, wodną konsystencję. Nakłada się je pipetką. Błyskawicznie się wchłania. Zapach ma bardzo delikatny, bardzo szybko zupełnie niewyczuwalny. 

Nie zauważyłam żeby moja skóra w jakiś znaczący sposób była ujędrniona czy wygładzona po tym serum, ale na pewno jest bardzo dobrze nawilżona i wygląda po prostu lepiej. Lubię je i służy mojej skórze. 

Producent chwali się tym, że 98,4% składników jest pochodzenia naturalnego. To dodatkowa zaleta. 

Jeśli chodzi o wady, to dość szybko się zużywa. Niestety. 

Skład:

Naturalny krem dla skóry okolicy oczu - Shy Deer

Krem pod oczy Shy Deer odkryłam w zeszłym roku i odkąd go odkryłam, nie kupuje żadnego innego. Mam już trzecie opakowanie i wciąż jestem zachwycona. Mam wrażenie że w końcu znalazłam krem pod oczy, który cokolwiek daje. Efekt nie jest może spektakularny, ale jest! A to już bardzo dużo jak na krem pod oczy!

Krem jest raczej standardowej wielkości - 30 ml zamkniętych w szklanym słoiku. Opakowanie wygląda schludnie i ładnie. Ponieważ jest to szkło, jest dość ciężkie, ale nie na tyle, żeby przeszkadzało w używaniu. Krem ma bardzo delikatny, świeży, cytrusowy i nienarzucający się zapach. 

Bardzo wygodnie się go rozprowadza na skórze i dość szybko się wchłania. Nadaje się bardzo dobrze pod makijaż. Jest odpowiedni dla wegetarian i wegan. Jego jedyną wadą jest cena (prawie 100 zł) ale wg mnie warto. 

Skład:

Opuncja figowa z różą. Krem nawilżający - Manufaktura Natura

Krem nawilżający to podstawa w mojej pielęgnacji. Ten kupiłam zwabiona opisem na stronie Triny. Pierwsze wrażenie po dotarciu paczki z kremem, to było zaskoczenie, że jest go aż tak mało. Niby wiedziałam, że to 30 ml. Ale to naprawdę maleństwo. Z drugiej strony wydaje mi się to uczciwe. Mam krem do oczu w tej samej pojemności, ale słoiczek 2x większy. 

Krem jest zapakowany w słoiczek z ciemnego szkła - to jego kolejny plus. Po upadku z wysoka słoiczek się nie stłukł w przeciwieństwie do plastikowej nakrętki. Niestety.

Krem jest bardzo lekki i delikatny. Jest wegański. Zapach nie drażni. Jest wskazany do każdego typu skóry. Powinien nawilżać, ujędrniać i spłycać drobne zmarszczki. Niestety dla mnie był odrobinę za słaby i miałam po nim czasami lekko napiętą skórę twarzy więc musiałam się posiłkować jakimś dodatkowym mazidłem. 

skład: