sobota, 27 października 2018

Gąbka do makijażu - Beautyblender

Gąbeczka do makijażu Beautyblender to produkt, którego używam minimum od 3 lat. Nie używam go codziennie, ale dość często.  

Gąbeczka jest stosunkowo niewielka, bezzapachowa, miła w dotyku. Na początku puszczała delikatnie różową farbę, ale dość szybko udało się ją wypłukać. 
Najważniejszą rzeczą przy nakładaniu podkładu, jest dokładne zmoczenie gąbeczki. Powinna znacznie powiększyć swoją objętość. Jeśli pominiemy ten etap, w gąbkę wsiąknie bardzo dużo produktu. Będzie też dużo ciężej ją odprać (pozostaną na niej plamy z podkładu).

Nakładanie podkładu przy użyciu Beautyblendera jest bardzo szybkie i przyjemne. Jedynym minusem jest, to że każdorazowo trzeba gąbkę wyczyścić i wysuszyć. W suszeniu gąbeczki bardzo pomaga opakowanie, w którym je kupujemy. Mokra gąbeczka nie mieści się do opakowania. Nakładamy ją na otwarte pudełeczko. Jak wyschnie, sama do niego wpadnie. Sprytne i wygodne.
Mnie udało się kupić specjalną podkładkę na gąbeczkę. Kosztowała kilka złotych, a cieszy oko. Sprawdza się, gdy Beautyblendera używamy często. Jeśli sięgamy po niego od czasu do czasu, polecam stantartowe opakowanie, które zamknięte zapobiega osadzaniu się kurzu na naszej gąbce. 
Ostatnio postanowiłam kupić nową gąbeczkę i z zaskoczeniem wyczytałam, że powinno się ją wymienić po pół roku używania. Moja po kilku latach wygląda tak:

Uważam, że całkiem nieźle jak na taką gąbkową staruszkę!

Przy ostatnich zakupach wybrałam kolor szafirowy, chociaż ja lubię go nazywać chabrowym. Jest śliczny!
Do mycia Beautyblendera są przeznaczone specjalne mydełka (dość drogie). Ja swoją gąbkę zawsze myłam jednak zwyczajnym mydłem do rąk i nic mi się z nią nie działo. 

Dla porównania stanu gąbeczki dodaje zdjęcie gąbki z Douglasa po półrocznym użytkowaniu (też nie codziennym). Jest mocno zniszczona na czubku.
Nie mam wielkich doświadczeń w stosowaniu gąbek do makijażu. Uważam jednak, że Beautyblender jest wart swojej ceny. Bardzo długo się nie psuje, nie pęka, nie śmierdzi, nie kruszy się. Nawet po kilku latach używania wygląda lepiej niż gąbeczka z Douglasa po kilku miesiącach!

sobota, 20 października 2018

Vitality Shine Mousse Mask - Phenomé

Maseczkę Vitality Shine Mousse kupiłam po tym jak zachwycona koleżanka dała mi próbkę, żebym mogła przetestować. Próbka wydawała mi się super... więc kupiłam. Jednak jak kupiłam, przestała mi się niestety tak podobać. 

Maseczka ma żelową konsystencję. Bardzo szybko się wchłania. Nakładamy ją na oczyszczoną twarz i zostawiamy na noc. Rano spłukujemy. 

Wg zapewnień producenta kwas hialuronowy zawarty w maseczce głęboko nawilża i odżywia skórę. Działa także przeciwstarzeniowo.

Nie podważam wszystkich zalet tej maseczki. Mi jednak nie pasuje. Główna wada? - zapach! Pachnie octem jabłkowym. Dla mnie ten zapach jest zbyt intensywny. Dodatkowo "wałkuje" mi się na twarzy a skóra nieprzyjemnie się ściąga. Na pewno zużyje ją do końca, ale używanie jej nie sprawia mi przyjemności, a ja lubię jak kosmetyki sprawiają mi przyjemność.

sobota, 13 października 2018

Fashion Icon. Krem Do Rąk - SCANDIA COSMETICS

Zużywam w ciągu roku gigantyczną ilość kremów do rąk. Mam ich pełno w każdym zakamarku mieszkania, pracy i chyba w każdej torebce (a mam ich sporo). Testuje i sprawdzam. Nie przywiązuje się do marki ponieważ wciąż szukam kremu idealnego. 

Podczas tego szukania natrafiłam na krem Fashion Icon łagodzący i odżywiający suchą, podrażnioną a także zmęczoną skórę dłoni. Z opisu - krem idealny dla mnie. 
Dodatkowym atutem kremu jest skład - 98% naturalnych składników. W kremie znajdziemy także 15% masła shea a także: olej avocado, oliwę z oliwek, witaminę E i D-panthenol.

Krem jest stosunkowo niewielki (50 ml) więc stosunkowo łatwo zmieści się do większości damskich torebek.
Jak dla mnie krem zbyt szybko się wchłania. Mogę zużyć każdą ilość i wciąż będę miała uczucie suchych rąk. Ale zdaje sobie sprawę, że dla większości osób będzie to zaletą. Dodatkową zaletą kremu jest to, że jest w 100% wegański oraz że ma delikatny, przyjemny, nienarzucający się zapach.

sobota, 6 października 2018

Mydło czarne - Nacomi

Mydło czarne poleciła i zachwalała mi  jakiś czas temu siostra. Postanowiłam spróbować. Szczególnie zachęcił mnie fakt, że jest w 100% naturalne. Wykonane z oliwek, działa jak peeling enzymatyczny a także oczyszcza skórę. Wydaje się posiadać same plusy.

Jestem bardzo wdzięczna konsultantce w Drogerii Pigment która poradziła mi wziąć mniejsze opakowanie (100 ml) i najwyżej dokupić większe jak mi się spodoba. 

Otóż, nie spodobało mi się. Używałam go całe WIEKI żeby w końcu zużyć i nie musieć wyrzucać. Nie sprawdziło mi się ani do mycia ani jako peeling. Drażniło mnie w nim wszystko. Od zapachu (który ewentualnie można by było przeżyć) po konsystencję. Do tego zawsze miałam po nim mocno ściągniętą skórę i piekące oczy, gdy próbowałam wykorzystać go do mycia twarzy. Wszystko było nie tak.

Nie chcę, żeby wyglądało to tu tak, że oczerniam firmę. Kupiłam produkt tej firmy, przez przypadek i to raczej sam produkt (niezależnie od firmy go produkującej) mi nie podszedł. Wierzę jednak, że Czarne mydło będzie miało rzesze swoich zwolenników bo ma bardzo wiele plusów jak pisałam powyżej. Największym z mojego punktu widzenia jest to, że jest to produkt naturalny!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...