sobota, 27 czerwca 2020

Pasta do zębów kurkumowo-miętowa - La-Le

Przy jednych z zakupów w La-Le kupiłam pastę do zębów. Do wyboru były dwie opcje: pasta kurkumowo-miętowa oraz miętowo-węglowa. Wiedziałam że węglowej nie chce. Miałam kiedyś pastę węglową oraz węgiel wybielający do zębów. Potwornie brudziły umywalkę. Nie chciałam kolejnego produktu na bazie węgla. Kupiłam więc pastę z kurkumą. 
Na początku (jak zawsze przy tego typu produktach) miałam problem. Jak tego używać? Na górze jest warstwa z kurkumą, na dole bez. Mieszać to? używać z góry a potem z dołu? Ma to znaczenie czy nie ma? 

Na początku zużyłam część pasty z góry, a później już szłam nabierając obie warstwy na szczoteczkę. Sama warstwa kurkumowa mi nie smakowała. Wymieszane były już w porządku. 
Do używania pasty naturalnej trzeba się przyzwyczaić. Skład jest bardzo prosty. Formuła oparta jest na oleju kokosowym. Mamy też sodę oczyszczoną, ksylitol, kurkumę i olejek. 

Na początku używania miałam wrażenie, że mam niedomyte zęby. Uczucie jest zupełnie inne niż przy użyciu standardowej pasty. Jest...tłusto. Do tego czasami składniki lekko chrzęszczą w ustach. 

Po kilku razach użycia pasty, stwierdziłam, że już w życiu takiej nie kupię. Ponieważ nie lubię wyrzucać dobrych produktów, postanowiłam ją jednak zużyć. W tym czasie tak zdążyłam się przestawić, że kupiłam kolejne opakowanie. 

Nie wiem czy słusznie, ale w nowym opakowaniu, wymieszałam od razu obie warstwy pasty. Może nie wygląda to tak ładnie, ale używa mi się jej znacznie przyjemniej. Bardziej mi tak smakuje. 

Minusem używania pasty do zębów na bazie oleju jest fakt, że ciężko go zmyć ze zlewu. Po każdym myciu zębów, wypadałoby umyć z tłuszczu zlew, bo inaczej bardzo szybko umywalka zaczyna być nieestetycznie utytłana.

Innym minusem, może być fakt, że raczej jest to pasta tylko dla jednej osoby. Nie bardzo sobie wyobrażam, żeby każdy z domowników maczał swoją szczoteczkę w tym samym pudełku. 

Mimo tych wszystkich problemów z przeciwnika tej pasty do zębów, zamieniłam się w zwolennika. Prawdopodobnie będę jeszcze kupowała tą pastę w La-Le. Może nawet dam się przekonać i wypróbuje węglowo-miętową, chciaż podejrzewam, że po niej ślad na zlewie będzie jednak dużo większy.  

Inne opisywane przeze mnie kosmetyki z La-Le:

niedziela, 21 czerwca 2020

CC crème végétale multi-perfectrice - Ella Bache

Krem CC z Ella Bache kupiłam już dość dawno u kosmetyczki. Miał być dobrą alternatywą dla kremów BB. Był zdecydowanie droższy od kremu BB, którego normalnie używam. Stwierdziłam jednak, że warto spróbować czegoś nowego. Krem zawiera kwas hialuronowy, olej z awokado, olej z moreli i witaminę E oraz zatopione mikrokapsułki z mineralnymi pigmentami. Mają poprawiać koloryt i zapewnić efekt delikatnej opalenizny. 

Krem jest biały, ale zaraz po wyciśnięciu na skórę, podczas rozsmarowywania zmienia kolor i robi się mocno pomarańczowy (jak po dużej ilości samoopalacza, lub solarium - wygląda sztucznie). Trzeba bardzo pilnować, żeby dobrze rozsmarować go na skórze, żeby uniknąć efektu maski. 

Krem zużywałam dość długo i głównie latem, na przynajmniej lekko opaloną skórę. Miałam z nim dużo problem gdy skóra była blada. 

Krem się dobrze rozsmarowuje, lekko nawilża. 



sobota, 13 czerwca 2020

Hydrolat z jagód goji - La-Le

Hydrolat z jagód goji to mój ulubiony hydrolat z La-Le. Do tej pory przetestowałam już też hydrolat z malin oraz  hydrolat z pszenicy samopszy.  

Pierwsze pozytywne zaskoczenie - atomizer działał bezawaryjnie. 
Drugie zaskoczenie - udało mi zużyć cały hydrolat zanim zdążył się zepsuć. 
Trzecie zaskoczenie - bardzo ładny, delikatny zapach.  

Hydrolat jest szczególnie dedykowany skórze suchej i dojrzałej. Jego główne działanie to nawilżenie, ujędrnienie i regeneracja. Oczywiście nie możemy się spodziewać cudów po użyciu hydrolatu, ale ponieważ hydrolaty są elementem do mojej codziennej pielęgnacji bardzo sobie je cenię.

Na pewno wrócę do tego hydrolatu przy kolejnych zakupach w La-Le.
Inne opisywane przeze mnie kosmetyki z La-Le:

sobota, 6 czerwca 2020

Cukrowy peeling do ciała z olejem arganowym (Argan Body Suger Scrub) - Stara mydlarnia

W kategorii produkty do ciała - arganowy peeling cukrowy do ciała ze Starej mydlarni został moim odkryciem roku (albo przynajmniej ostatnich 6 miesięcy).

Od wielu lat nie kupowałam peelingów do ciała. Najczęściej robiłam swoje własne albo dostawałam w prezencie. Szkoda mi było pieniędzy na kosmetyk, który z łatwością mogłam zrobić sama z produktów które i tak zawsze mam w domu. 

Jedynym wyjątkiem od reguły był zakup arganowego peelingu do ciała. Widziałam go w sklepie. Zachwycił mnie zapachem oraz kolorem. Pachnie lekko słodko, bardzo delikatnie. Zapach kojarzy mi się z zapachem pudru dla dzieci. Uwielbiam go! Już on sam sprawia, że się relaksuje! 

Kolor też jest cudowny. Słoneczny, intensywnie żółty. 

Peeling nie podrażnia skóry, tak jak robią to peelingi na bazie soli. Jest delikatny i mocno natłuszczający ciało dzięki zawartości olejku arganowego oraz olejku ze słodkich migdałów.

Świetnie sprawdza się w codziennej pielęgnacji w połączaniu ze szczotką do masażu oraz z olejkiem dwufazowym do kąpieli i pod prysznic.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...