sobota, 29 lutego 2020

Cloud Mask Bąbelkująca, Maseczka Detoksykująca, Mango Balango - Bielenda

Mango balango to kolejna, po Merry Berry maseczka z serii bąbelkujących maseczek Bielendy której użyłam. Maseczka w formie delikatnego żelu, bardzo szybko po otwarciu saszetki zaczyna delikatnie musować na naszej skórze tworząc pianę. 
Podobnie jak w maseczce Merry Berry producent pisze o naturalnym zapachu. Dla mnie nie pachnie naturalnie. Zapach też nie bardzo przypomina mango. Kojarzy mi się raczej z owocową gumą balonową. Nie bardzo mi pasuje, ale ponieważ jest dość delikatny, więc nie odrzuca. 

Pianka która robi się na twarzy jest przyjemna. Dość delikatnie i zabawnie bąbelkuje. 

sobota, 22 lutego 2020

Pianka-galaretka do kąpieli. SPA RELAX - CAFE MIMI

Galaretkę z serii Spa relax z cafe mini kupiłam już jakiś czas temu. Ponieważ cierpię z nadmiaru ilości żeli, soli i pianek do kąpieli, dopiero ostatnio udało mi się ją zużyć do końca. Trochę to trwało. 

Dlaczego to kupiłam skoro mam tak dużo innych produktów do kąpieli? - z ciekawości! Zafascynowała mnie forma. Galaretka do kąpieli! Nigdy niczego podobnego nie miałam!

Opakowanie jest plastikowe, ale jest to plastik z nr 5, czyli taki który nadaje się do przechowywania żywności oraz można go poddać recyklingowi. Można też użyć go jako pudełka do domowych kosmetyków. 

Kosmetyk rzeczywiście w konsystencję przypomina galaretkę. Odmierzałam go ręką a po włożeniu do wody bardzo szybko się rozpuszczał. Robiło się też sporo piany. 

Galaretka zawiera 95% składników naturalnych a o tego ładnie pachnie lawendą i paczulą. Same plusy!


sobota, 15 lutego 2020

Power 10 Formula Goodnight Wr Sleeping Capsule - IT'S SKIN

Jakiś czas temu kupiłam zestaw małych całonocnych maseczek z firmy It's skin. Przeleżały dość długo, aż wreszcie wyciągnęłam jedną z nich - Power 10 Formula Good Night Sleeping Capsule.

Jest zapakowana w małe, plastikowe pudełeczko zabezpieczone z góry folią (jakby plastikowo -aluminiową). Po otwarciu trzeba ja zużyć dość szybko, ponieważ nie można jej ponownie zamknąć. 

W moim przypadku szybkie zużycie trwa około tygodnia! Nakładam jej naprawdę całkiem sporo a i tak starcza na dłużej niż bym przypuszczała.

Maseczka jest dwuskładnikowa. Wygląda dość przyjemnie i delikatnie pachnie. Ma działanie przeciwzmarszczkowe. Bardzo natłuszcza skórę, która stara się jędrna i miła w dotyku. 

Jedyne co budzi moją niechęć to małe opakowanie. Oczywiście jest to dość wygodne (nie zajmuje dużo miejsca) ale jest też bardzo nieekologiczne!

sobota, 8 lutego 2020

Shampoo Bar - Lush

Dziś post trochę ogólny - o szamponach w kostce. Od wielu lat jestem zakochana w kosmetykach Lush. Przetestowałam ich wiele. Przez ten czas cała ich masa była jakiś czas dostępna a później wycofywana ze sprzedaży. Niektórych mam jeszcze resztki (np. cudownego, delikatnego, złotego brokatu do ciała, którego wciąż dodaje do robionych przeze mnie kosmetyków na lato). Innych używam stale, z krótkimi przerwami. Do nich należą szampony w kostne.
Szamponów w kostce z Lusha używałam już kilkanaście lat temu, odkąd słowo zero waste nie było jeszcze znane i nikt nie myślał oraz nie mówił o potrzebie ograniczania plastiku (w tym plastikowych opakowań). Wtedy pomysł na szampon w kostne wydawał mi się innowacyjny i bardzo wygodny (szczególnie w podróży). 
Teraz kiedy szampony w kostne zaczęły zdobywać coraz większe grono fanów nadal nie widzę na rynku polskim odpowiedniego zamiennika szamponów Lusha. Prawdopodobnie dlatego, że Lush sprzedaje swoje szampony w kostkach od lat. U nas pomysł dopiero niedawno się narodził i powoli zdobywa fanów (głównie tych martwiących się o losy naszej planety i próbujących ograniczyć plastik w codziennych zakupach). Do tego dbanie o stan naszej planety staje się modne (i bardzo dobrze)!
Szampony w kostce Lusha są skomponowane dla różnych rodzajów włosów i problemów. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jest szampon dla włosów suchych, przetłuszczających się, włosów wypadających oraz nadający włosom blask. Dużą część z nich używałam. Dużej ilości nie mogłam oczywiście używać (chociaż wizualnie i zapachowo są piękne!) bo nie nadają się do moich włosów.
Gdy po raz pierwszy kupowałam te szampony przy zakupie dwóch, dostawało się w gratisie metalowe pudełko. Bardzo ułatwia transport, ale na co dzień się nie sprawdza. Bardzo ciężko szampon do niego włożyć, a później niemożliwe jest go z niego wyciągnąć. Trzeba więc namydlać włosy szamponem który się przyklejał do pudełka. Nie dość że to niewygodne, to jeszcze przy okazji wyrywa się dużo włosów. Przy codziennym stosowaniu, najlepsza jest zwykła mydelniczka, która odprowadzi nadmiar wody.
 
W zeszły weekend byłam w  Londynie i nadrobiłam braki kosmetyczne. Niestety pudełka od dawna są już płatne (i nie są tanie). Pojawiło się dodatkowe pudełko - z korka. Nie wiem jak będzie się sprawdzało (nie kupiłam) ale wydaje się ciekawą alternatywną dla tego metalowego. Wygląda też naprawdę stylowo. Bardzo chciałam go mieć! Na szczęście zdrowy rozsądek zwyciężył i nie kupiłam.
Szampony w kostce Lush są kolorowe, pachnące i świetnie się pienią. Chciało by się je mieć wszystkie! Dodatkową zaletą sklepów Lush jest fakt, że wszystko można dotknąć, sprawdzić, pomoczyć. Bogactwo kolorów i zapachów zachwyca. 
Na razie nie przekonały mnie nasze polskie szampony w kostce. Korzystałam tylko z tego z czterech szpaków.  Jest w porządku ale daleko mu do szamponów z Lush.

Niestety Lusha w Polsce nie ma. Szukam więc jego sklepów za każdym razem gdy jestem gdzieś za granicami kraju. Proszę też znajomych, żeby znaleźli w walizkach miejsce na szampon podczas swoich podróży. Zazwyczaj da się to ogarnąć.  

Alternatywą (niestety dużo droższą) jest Allegro. 

Muszę jednak uczciwie przyznać, że często wolę tradycyjne szampony. Używam ich naprzemiennie z szamponami w kostce. Nie jestem na razie w stanie z nich zrezygnować, więc staram się przynajmniej ograniczyć. Może w końcu przełamie się na tyle, że te w kostce staną się dominujące w pielęgnacji moich włosów. 

Szczotka do masażu - Stara Mydlarnia

Szczotkę do masażu na mokro i na sucho poleciła mi koleżanka. Na początku byłam bardzo sceptyczna - w końcu to kolejny gadżet w domu, który najprawdopodobniej znajdzie swoje miejsce na półce i zacznie zarastać kurzem a po jakimś czasie ze sporymi wyrzutami sumienia zostanie wyrzucony do śmieci. Dałam się jednak skusić i swój egzemplarz nabyłam w Starej mydlarni. 
Stara mydlarnia to moje zeszłoroczne krakowskie odkrycie. Wpierw jeździłam do Bonarki kupując jedynie świece na prezent (Woodwick lub Yankee candle), później zaczęłam odwiedzać Starą Mydlarnię na  ul. Szewskej. I to właśnie dzięki wizytom na Szewskiej zaczęłam interesować się też ich kosmetykami. Ponieważ Stara Mydlarnia to moja dość świeża miłość kosmetyczna, tych produktów których u nich nabyłam nie było do tej pory dużo, ale do tych których do tej pory używałam / używam zapałałam wielką miłością. 

Na początku jednak szczotka. Nie trzeba jej kupować akurat w Starej mydlarni. Ta sama szczotka, ale z innym logo, sprzedawana jest w różnych sklepach.
Mojej szczotki używam z peelingiem, na mokro. Próbowałam również na sucho, ale nie wzbudziło to mojego entuzjazmu. Szczotki używam prawie codziennie i właściwie nic się z nią nie dzieje. Jedyną rzeczą, na którą trzeba zwracać uwagę, to dokładne wysuszanie jej po użyciu. Latem kładłam ją na parapecie na słońcu (moje mieszkanie jest bardzo wilgotne i latem nic nie chce schnąć). Zimą szczotka codziennie ląduje na kaloryferze (i nie pęka). 

Jeśli nie suszymy szczotki, drewno zaczyna czarnieć i robić się po prostu brzydkie. Podejrzewam, że utrzymując szczotkę ciągle wilgotną, zacznie się nam psuć. 

Po kilku miesiącach używania ciężko mi sobie wyobrazić codzienną pielęgnację bez tej szczotki. Jestem bardzo nieszczęśliwa, gdy zapomnę jej zanieść po wysuszeniu do łazienki i nie mogę użyć biorąc prysznic. 

Wszystkim wahającym się - polecam zakup!

sobota, 1 lutego 2020

Łagodzący olejek do demakijażu - Vianek

Od długiego czasu używam olejków do demakijażu. I nagle ta formuła przestała mi pasować! Niestety to "nagle" trafiło się podczas używania olejku do demakijażu z Vianka. Nie jest to wina olejku samego w sobie. Produkt jest naprawę dobry. Po prostu niepodziewanie, dosłownie z dnia na dzień, zmywanie twarzy olejami, przestało mi pasować. Po użyciu olejku czuje że moja skóra staje się lepka i tłusta.  Mam wrażenie że jest również niedomyta, mimo że używam jeszcze innych produktów do demakijażu. 

Co do olejku łagodzącego z Vianka, to jest naprawdę delikatny. Zawiera: olej z pestek winogron, olej kokosowy, olej rycynowy, oraz olejek rumiankowy. Jest też dość wydajny. Czego mi w nim brakuje, to ręczniczka do twarzy, który dostajemy przy zakupie np. olejku do demakijażu z firmy Resibo.

Jeśli już jednak mamy taki mały ręczniczek, to olej z Vianka może się okazać dobrym i stosunkowo tanim zamiennikiem innych olei do demakijażu. 

Jeśli tylko przejdzie mi nowa fobia anty-olejkowa, to z dużym prawdopodobieństwem wrócę własnie do tego produktu. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...