Moja miłość do firmy La-Le rośnie wraz z kolejnymi używanymi przeze mnie kosmetykami. Ostatnim z nich jest hydrolat z ziaren kawy. Długo się zastanawiałam nad tym zakupem. Po pierwsze nie cierpię wprost organicznie zapachu kawy w kosmetykach i omijam szerokim łukiem wszystkie kawowe cuda. Po drugie zdarzało mi się, że kosmetyk na bazie kawy mnie uczulał (dostałam kiedyś krem wyszczuplający z Yves Rocher i to było traumatycznie alergizujące przeżycie).
Nauczona doświadczeniem, że hydrolat z La-Le może się zepsuć gdyż nie zawiera konserwantów, staram się go nie oszczędzać. Używałam tego hydrolatu tak często jak tylko się da zarówno do spryskiwania twarzy jak i do domowego płynu do demakijażu. Uznałam, że jeśli zapach nie będzie mi odpowiadał, to albo zużyje go głównie do płynu do demakijażu albo przekażę w dobre ręce.
Pierwsze wrażenie zapachowe było odpychające. Hydrolat ma bardzo intensywny zapach kawy. Na szczęście pachnie dość naturalnie i w miarę szybko wyparowuje oraz przestaje drażnić. Po każdym użyciu, zapach zaczynał być coraz mniej drażniący i pod koniec nawet go polubiłam.
Jak wszystkie kosmetyki z La-Le Hydrolat z ziaren kawy ma bardzo krótki i bardzo prosty skład.
Tym razem nie mam też zastrzeżeń do atomizera. Działał bez zarzutu.
Inne opisywane przeze mnie do tej pory hydrolaty z La-Le:
Inne kosmetyki La-Le:
- Krem do rąk 5 ziół
- Pomadka do ust. Miodowa z pomarańczą
- Hydrolat z malin
- Pomadka do ust. Mango
- Masło kawowe pod oczy
- Hydrolat z jagód goji
- Pasta do zębów kurkumowo-miętowa
- Olejek do ciała ze złotym pyłem
- Krem śliwkowo-różany z koenzymem Q10
- Hydrolat z opuncji figowej
- Krem jaśminowy z ekstraktem z jedwabiu
- Krem pod oczy z 23 karatowym złotem i olejem arganowym
- Serum do twarzy i dekoltu z 23 karatowym złotem
- Balsam do ciała smocza krew
- Mydło w piance do twarzy i ciała mango malina