Mam ostatnio wrażenie, że co roku spotyka mnie jakaś kosmetyczna niespodzianka. Myślałam, że po zeszłorocznym odkryciu
olejku ze złotym brokatem z Nuxa nie znajdę już lepszego kosmetyku na lato, który tak dobrze zaspokoi moje lekko wygórowane oczekiwania. Tym czasem jednak miła Pani w Yves Rocher namówiła mnie na podobny olek do tego Nuxowego. Też na lato, też ze złotymi drobinkami, też pachnący.
Na początku w ogóle nie miałam ochoty go kupować, miałam już zakupiony na ten sezon olejek z
Nuxa. Jednak duża zniżka była niezwykle kusząca. Kupiłam.
Co mnie zaskoczyło na początku? Bardzo mocny, odurzający zapach. Dużo intensywniejszy niż w wersji
Nuxowej. Na początku myślałam, że to będzie dla mnie nie do przeskoczenia. Zapach jest tak intensywny, że nie trzeba już używać perfum. A właściwie nie da się. Albo nasze ulubione perfumy, albo olejek.
Na początku więc wybierałam perfumy i inne kosmetyki. Później jednak postanowiłam spróbować i zakochałam się od drugiego wejrzenia. Ale za to miłością totalną.
Olejek jest cudowny. Szybko się wchłania a złote drobinki pozostawione na skórze dobrze się trzymają i ją rozświetlają. Przy opaleniźnie wygląda to rewelacyjnie.
Czy warto kupować w w takiej sytuacji oba olejki? Myślę że nie ma sensu. Albo Nuxe albo Yves Rocher. Szczególnie, że do obu można dokupić pełną gamę kosmetyków pielęgnacyjnych. Z drugiej strony jeśli ktoś lubi często zmieniać kosmetyki lub jak ja, zakocha się w obu i w zależności od nastroju raz wybiera delikatniej pachnący olejek z Nuxa lub bardziej intensywny zapach z Yves Rocher to zakup obu móże okazać się dobrym pomysłem.
O ile kosmetyki z Nuxa możemy kupić cały rok, seria Monoï de Tahiti, jest serią limitowaną, a więc należy się pospieszyć z zakupem.
Na zachętę powiem jeszcze, że oba te olejki pachną przepięknie; wakacjami, plażą i słońcem.
Inne kosmetyki z serii Monoï de Tahiti: